Ostatni Tajemniczcy Mistrzowie Złotej Ery Mikroelektroniki: Jak Zbudowałem Komputer z Układów TTL i Co Zostało Po Mojej Pasji?

by FOTO redaktor
0 comment

Emocjonalna podróż w świat TTL

Pamiętam jak dziś ten moment, gdy po raz pierwszy zetknąłem się z elektroniką. Miałem zaledwie dziesięć lat, a w rękach trzymałem stary, rozłożony na części radioodbiornik. Zafascynowany dźwiękami, które wydobywały się z głośnika, postanowiłem, że kiedyś stworzę coś podobnego, a może nawet własny komputer. Ta myśl towarzyszyła mi przez lata, aż w końcu, pod koniec lat 80. w moim małym warsztacie, postanowiłem zbudować komputer z układów TTL (Transistor-Transistor Logic) – technologii, która w tamtych czasach była kwintesencją nowoczesności.

Poszukiwania odpowiednich układów TTL przypominały niekończącą się przygodę. Giełdy elektroniki w Warszawie były jak prawdziwe skarbnice, w których można było znaleźć nie tylko elementy elektroniczne, ale i pasjonatów gotowych dzielić się swoją wiedzą. Wśród stoisk z częściami, na których leżały układy 7400, 74193 i 74LS161, często spotykałem innych entuzjastów. Pewnego dnia natknąłem się na pana Stanisława, starszego kolekcjonera, który z pasją opowiadał o swoich projektach z lat 70. Jego historie przenosiły mnie w czasie, a ja czułem, jak moja pasja rośnie z każdą chwilą.

W miarę jak zbierałem układy, zaczynałem myśleć o konstrukcji. W moim umyśle powstawał obraz komputera, który miał działać na bazie prostych bramek logicznych. Budowa komputera z układów TTL była jak tworzenie zamku z klocków LEGO – każdy element musiał idealnie pasować do reszty. Jednak pojawiały się trudności. Lutowanie nie zawsze szło mi gładko, a błędy w schematach sprawiały, że zniecierpliwienie rosło. Ale każdy problem miał swoje rozwiązanie, a każdy sukces, nawet ten najmniejszy, dawał ogromną satysfakcję.

Uruchomienie, nostalgiczne wspomnienia i przyszłość

Po wielu godzinach spędzonych na lutowaniu, testowaniu i debugowaniu, nadszedł wreszcie ten moment – uruchomienie komputera. Serce biło mi jak oszalałe, gdy podłączyłem ostatnie kable i wcisnąłem przycisk zasilania. Zamiast spodziewanego błędu, na ekranie pojawił się komunikat „Hello, World!”. To była chwila, której nie zapomnę do końca życia. W moim małym warsztacie, otoczony stosem narzędzi i układów, poczułem, że zrealizowałem swoje marzenie. Programowanie w języku assemblera dla TTL okazało się fascynującą podróżą, a każda linijka kodu była jak nowe odkrycie.

Z biegiem lat jednak technologia się zmieniała. Era TTL zaczęła ustępować miejsca mikroprocesorom, a ja z coraz większym smutkiem obserwowałem, jak układy, które kiedyś były podstawą mojej pasji, stają się coraz trudniej dostępne. Miniaturyzacja, wzrost mocy obliczeniowej i spadek cen komponentów sprawiły, że komputery stały się bardziej dostępne, ale jednocześnie poczułem, jak coś umyka. Pokolenie, które pamiętało czasy budowy własnych maszyn, powoli odchodziło w zapomnienie.

Dziś, kiedy myślę o tamtych czasach, czuję nostalgię. Era TTL była nie tylko czasem intensywnego rozwoju technologii, ale także czasem, w którym pasja i kreatywność prowadziły do niesamowitych odkryć. Chociaż nowoczesne technologie oferują nieskończone możliwości, wciąż tkwi we mnie pragnienie, by chociaż na chwilę wrócić do tamtych czasów. Budowa komputera z układów TTL była dla mnie nie tylko techniczną przygodą, ale też lekcją pokory, cierpliwości i miłości do elektroniki.

Wartości, jakie wyniosłem z tej pasji, pozostają ze mną do dziś. Czy pamiętacie swoje pierwsze doświadczenia z elektroniką? Czasem warto spojrzeć wstecz i docenić, jak daleko zaszliśmy, nie zapominając o tych, którzy kładli fundamenty pod dzisiejszy świat technologii. Dla mnie era TTL była jak epoka rycerzy – pełna wyzwań, pasji i niezatartego śladu w sercu.

You may also like